(PL) Pomorze Środkowe.

Wał Pomorski i inne ciekawe miejsca na Pomorzu Środkowym.

Szczecinek – Borne Sulinowo – Brzeźnica-Kolonia – Wałcz

Wysadzony most kolejowy na Gwdzie
Wysadzony most kolejowy na Gwdzie

Do Wału Pomorskiego nie mam wcale daleko, a jakoś tak wyszło, że zbierałem się kilka lat, żeby tu przyjechać.W końcu jednak decyzja zapadła, dlatego nie pozostało nic innego jak spakować kamerę i aparat, i ruszyć w drogę. Przy okazji robienia rozeznania oprócz samego wału znalazłem kilka innych interesujących obiektów, więc weekend spędziłem pod znakiem tego, co w zwiedzaniu Polski lubię najbardziej, czyli pałaców i bunkrów.

Jako bazę wypadową wybrałem Szczecinek, nie tylko ze względu na lokalizację, ale też na liczne lokale gastronomiczne i potencjalne inne rozrywki, którymi można się zająć wieczorami. Zwiedzanie podzieliłem na dwie części – pierwszego dnia zwiedzałem tereny położone na północ od miasta, by następnego wyruszyć w kierunku południowym. Ze względu na rozmieszczenie obiektów wyszło tak, że pierwszy dzień był „pałacowy”, a drugi militarny.

Dzień pierwszy był praktycznie bezchmurny i mimo długiej trasy raczej leniwy. Pałace w tej części Polski nie są tak imponujące jak na przykład te na Dolnym Śląsku, więc nie ma co się zbyt wiele spodziewać. Ot kilka dość malowniczych ruin i właśnie słowo ruina jest tu kluczowe, bo obiekty, które oglądałem nie mają dachów ani podłóg. Oczywiście warto przypomnieć, że interesują mnie tylko opuszczone miejsca, więc pałace przerobione na hotele omijam i zwiedzam tylko te „niczyje”. Największe wrażenie robi pałac w Juchowie, ze względu na zachowaną środkową część z dwiema wieżyczkami, jak również z powodu ogólnego uroku. Czerwona cegła ładnie kontrastuje z zielenią roślin, które powoli przejmują władanie nad tym miejscem. Dodatkowo wszystko znajduje się nad małym jeziorkiem. Pałac w Radaczu jest w połowie zburzony i z tego powodu jest otoczony solidnym płotem. Zabieg ten był jak najbardziej słuszny, jednak przez to bardzo trudno zrobić ładne zdjęcie. Niedaleko pałacu znajduje się kościół z muru pruskiego. Obie budowle mogłyby tworzyć malowniczą całość, gdyby nie rozebrane stodoły i składowisko azbestu zaraz obok. Najmniej atrakcyjny wydał mi się dworek w Smęcinie, głównie ze względu na to, że przez stopień zniszczenia trudno wyobrazić sobie pierwotny wygląd budynku. Obecnie swoją urodą przywodzi na myśl raczej jakiś dworzec lub zakład pracy niż pałacyk. Niemniej samo otoczenie dworku jest bardzo przyjemne, ciche i spokojne. Tego dnia zwiedziłem jeszcze kilka małych miejsc i pojechałem do hotelu.

Pałac w Juchowie
Pałac w Juchowie

Dzień drugi był bardziej intensywny i wymagał więcej zaangażowania, ale oferował w zamian ciekawsze atrakcje. Zanim jeszcze wsiadłem do samochodu zadzwoniłem pod numer telefonu znaleziony w internecie. Osoba po drugiej stronie słuchawki podała mi adres, pod który mam się udać i krótką instrukcję co robić. I tak oto po dojechaniu we wskazane miejsce, za drobną opłatą stałem się tymczasowym posiadaczem klucza do podziemnych tuneli grupy warownej Śmiadowska Góra. Samodzielne zwiedzanie miejsc niedostępnych dla ogółu to dla mnie najlepsze co może się trafić w podróżach. Można zbierać doświadczenia w swoim tempie i na swoich warunkach, bez tłumów innych turystów. Oczywiście, jeśli ktoś lubi chodzenie samemu po ciemnych i dość ciasnych tunelach, których w tym miejscu jest około 300 metrów. Podziemia nie mają za wiele rozgałęzień, więc raczej nie da się w nich zgubić i wydaje mi się, że nawet w wypadku awarii latarki dałoby się z nich łatwo wydostać, aczkolwiek nie testowałem takiego scenariusza. Poza tunelami nie ma zbyt wiele do zwiedzania, ponieważ panzerwerki są wysadzone. Po oddaniu klucza odwiedziłem słynny Dom Oficera i Spichlerze w Bornem Sulinowie. Wszystkie te obiekty są w stanie skrajnej dewastacji, więc raczej nie warto robić z nich głównych celów podróży, bo już nie ma w nich zbyt wiele do zobaczenia.

Następne miejsce, które odwiedziłem było właściwie powodem, dla którego przyjechałem w te rejony. Tajny Obiekt Specjalny 3002 przyciągnął moją uwagę już od pierwszej chwili, kiedy o nim usłyszałem. Jest to ukryta w lesie, niegdyś pilnie strzeżona baza, w której miały się znajdować radzieckie głowice atomowe. Miejsce to do dziś emanuje aurą tajemniczości i wywiera niesamowite wrażenia na tych, którzy tu trafią. Jeśli jednak chodzi o znalezienie i dojechanie do tego obiektu, to jest to sprawa dość prosta. Baza już nie jest wojskowa tajemnicą, a dobrze oznaczoną na popularnych mapach atrakcja turystyczną. Administracja tutejszych lasów mocno ułatwiło sprawę dojazdu, udostępniając wszystkim leśną drogę i parking jakieś 300 metrów od zabudowań. W bazie obecnie znajdują się 3 główne obiekty – jeden schron typu typu granit, który jest wielką żelbetową rura i dwa schrony T-7, w których miała zznajdować się broń atomowa i które znajdują się pod ziemią. Warto zaznaczyć, że wszystkie obiekty, a szczególnie dwa podziemne schrony są niebezpieczne i ich eksploracja może zakończyć się tragicznie, o czym zresztą informują liczne zakazy przebywania. Oczywiście nie ma tu żadnej służby, która pilnowałaby wejść, jednak jeśli ktoś odważyłby się te zakazy złamać trzeba mieć świadomość ryzyka i eksplorować z rozsądkiem. Największym niebezpieczeństwem są czterometrowe spady kilka metrów za każdym wejściem. Schrony z zewnątrz wydają się niepozorne, jednak w rzeczywistości są to wielkie budowle z długimi halami na broń i licznymi pomieszczeniami technicznymi. Obiekt 3002 jest jednym z najciekawszych atrakcji militarnych, jakie widziałem w Polsce. Nie ma co prawda dziesiątek kilometrów podziemnych korytarzy jak Międzyrzecki Rejon Umocniony albo tajemniczych sztolni ak kompleks Riese, ale ma w sobie to coś, tę nutkę tajemniczości, które sprawia, że jest niesamowity.

Schron typu Granit, Obiekt Specjalny 3002
Schron typu Granit, Obiekt Specjalny 3002

Kolejnym miejscem, które odwiedziłem tego dnia była grupa warowna Cegielnia. Jest to już typowe muzeum z kasami i turystyczną infrastrukturą. Bilet jest tani, a samo miejsce ciekawe. Chyba największe wrażenie robi Schron, który osunął się ze skarpy. W drodze powrotnej zahaczyłem o wysadzony most na Gwdzie. To niepozorne miejsce robi niesamowite wrażenie, bo przechylona wielotomowa stalowa kratownica mostu tkwi tak do dziś. Ostatnim miejscem przed powrotem do domu był dwukondygnacyjny schron znajdujący się w samym Szczecinku. Można go zwiedzać w weekendy, sympatyczne chłopaki chętnie opowiadają jego historię i opisują entuzjastycznie każdy eksponat.

Cały wyjazd trwał ostatecznie trzy dni, bo jeden dodatkowy dzień postanowiłem poleniuchować nad jeziorem Spore. Z czystym sumieniem mogę polecić te okolice każdemu entuzjaście turystyki militarnej, fanom urbexu lub po prostu wszystkim którzy szukają ciekawego miejsca na odpoczynek.

Galeria zdjęć: